piątek, 2 czerwca 2017

Chapter Thirteen

Niall P.O.V

          Żaden z chłopaków nie był głupi. Wbrew pozorom show business uczy bardzo dużo, szczególnie zwracanie uwagi na szczegóły. A czymś takim na pewno był fakt, że zostaliśmy zamknięci w jednym pokoju, a przed drzwiami stali ochroniarze z nabitą bronią. Nawet głupi zauważyłby, że coś jest nie tak.

- Przynajmniej mamy dzień wolnego - Liam nie wydawał się przejęty obecną sytuacją. Siedział na kanapie z telefonem i przeglądał różne portale. Typowe - I jeszcze nam za to płacą.

- Jak tak to wolę, żeby mi płacili za leżenie w łóżku - prychnąłem i kopnąłem z całej siły drzwi. Powtarzałem tą czynność jeszcze kulka razy, aż w końcu usiadłem przed nimi, próbując wymyślić sposób na wydostanie się stąd. Wyważenie ich, graniczyłoby z cudem.- Co się w ogóle dzieje? I gdzie jest Harry z Louisem? 

            Szatyn wzruszył ramionami, olewając moje pytania. Zanim ochrona zamknęła nas na trzy spusty z jednym z pokojów nagrań, wytargali ze sobą Tomlinsona i Stylesa, rzucając tylko "szef czeka". Nie mogła to być żadna afera, która krążyła po internecie, wyjątkowo od rana nie było żadnych kłótni między fanami ani shipperami. 

             Warknąłem cicho, rozkładając się wygodnie na podłodze i przymykając oczy. Skoro nie miałem szans na wydostanie się stąd, a skok z okna równałby się z samobójstwem, równie dobrze mogłem iść spać. I pewnie zrobiłbym to, gdyby jakiś osioł na mnie nie wpadł. A mówiąc osioł, miałem na myśli...

- LOUIS DO CHOLERY, PATRZ JAK CHODZISZ!- chwyciłem się za nos, na którym ten idiota stanął i odsunąłem się od szatyna najdalej jak się dało - Oszalałeś?!

- Zamknij się - prychnąłem, widząc koczującego za nim Harry'ego. - Mamy ważniejsze sprawy niż twój nos - oczywiście. Czyli od dzisiaj można do woli krzywdzić sowich przyjaciół z zespołu, no kto zabroni?! Jęknąłem cicho, patrząc na przybyłą dwójkę i odciągnąłem ręce od twarzy. Przynajmniej nie był złamany... jednak czterolistna koniczyna przydaje się od czasu do czasu. - Teczka z Wellington zniknęła. 

Mamy przejebane.

- Moment, to ona w ogóle istniała?- Liam spojrzał na Louisa i zmarszczył brwi - Przecież wiadomo było, że tylko zagrozi wytwórni, kiedy ujrzy światło dzienne.

- Istnieje. Co gorsza w nocy było włamanie i wtedy właśnie zniknęła. Ochrona nie ma żadnych śladów, oprócz kilku nieprzytomnych ludzi i rozbitego okna na którymś tam piętrze. Kimkolwiek była ta osoba, wyskoczyła przez okno i ślad zaginął. - Tomlinson opadł na kanapę, wzdychając. - Przeszukali cały teren dookoła, ale nie ma śladów. Jeżeli uderzył w ziemię, ktoś musiał zabrać ciało, nie ma szans aby mógł się rozpłynąć w powietrzu!
            Zmarszczyłem brwi. Nieprzytomni ludzie? Rozbita szyba? Brak ciała? Ten ktoś musiał być przygotowany na wszystko, nikt normalny nie skakałby na ulicę, żeby roztrzaskać głowę o twardy beton. To nie film akcji, gdzie przylatuje helikopter i cię ratują.

- Szukają trupa w takim razie? 

- Na to wygląda, po trupie dojdą do tego kto może mieć teczkę. Chcą ją odzyskać zanim zostanie upubliczniona - dokończył Harry. - Mamy tutaj zostać do wieczora, sprawdzają nasze domy czy przypadkiem to nie my ją mamy - pokręcił głową - wolałbym ją spalić niż trzymać w domu ukrytą.

Oczywiście, Styles.

- Czyli czekamy osiem godzin na powrót do domu. Wspaniale - mruknąłem i oparłem się o ścianę. Może uda mi się w końcu odespać wszystkie noce kiedy siedzieliśmy do późna w studio. Przymknąłem oczy, naciągając mocniej czapkę na oczy. Zewsząd dobiegały mnie szumy rozmów chłopaków, którzy najwidoczniej chcieli dowiedzieć się czegoś więcej na temat ostatniej nocy. W przypadku Harry'ego i Louisa mogłem to zrozumieć, sprawa dotyczyła ich. Co było w teczce, wiedzą tylko oni, a patrząc na ich przerażone miny raczej nie jest zbyt kolorowo. 

          Od odejścia Zyna z One Direction wszystko zaczęło się sypać. Nie było między nami tego samego co wcześniej; kiedy dopiero zaczynaliśmy. Dla mnie Zayn był osobą, która spajała nas wszystkich - tylko on miał wpływ na każdego poszczególnego członka zespołu, a teraz, gdy go nie ma, nie możemy się dogadać. To tylko kwestia czasu zanim się rozpadniemy. Chociaż wątpię żeby Modest na to przystał, jesteśmy ich żyłą złota, od której prędko się nie odłączą.

          Zniżyłem się odrobinę i zerknąłem na resztę. Gdybyśmy się rozpadli... dalej bylibyśmy znajomymi? Obawiałem się, że dzień naszego ostatniego koncertu byłby ostatnim, na którym normalnie byśmy rozmawiali. One Direction przestało istnieć.

- Louis... Powiedziałeś, że sprawdzają nasze domy?- pobladły Liam spojrzał na starszego. - Kąt po kącie?

- Jeżeli chcesz powiedzieć, że to ty masz tą teczkę, to przysięgam na Boga...

- Nie! W moim pokoju mam porozwalane zużyte prezerwatywy, do cholery!

~*~

Wracam po roku przerwy. Odcinki będą się pojawiać co tydzień w piątek. Postaram się, żeby były dłuższe, ten niestety musiał taki być, żeby wprowadzić was w sytuację chłopaków. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz