niedziela, 14 czerwca 2015

Chapter Six


*****
~ Phoebe ~

     Nerwowo zacisnęłam pięści, kiedy kolejny raz zostałam skierowana do kawiarni obok po kawę. Jeszcze poprzedniego dnia, cieszyłabym się z możliwości oderwania się od znienawidzonych papierów, jednak dzisiaj marzyłam, aby wszyscy nagle wyparowali i dali mi spokój.
     Plan Griffiths'a się powiódł.Od kilku dni, jesteśmy zasypywani telefonami z różnych gazet, stacji telewizyjnej czy radia w związku z zaręczynami Louis'ai Eleanor. W ten sposób upieczono dwie pieczenie na jednym ogniu: Gazety nie wspominały już i o domniemanym związku dwójki z pięciu członków One Direction, a Larry Shippers utarto nosa. Nie trudno zgadnąć co działo się w fandomie zespołu: jedna część fanów świętowała, kiedy druga rozpaczała. Szkoda tylko, że tych drugich było zdecydowanie mniej; niezniszczalna siła Larry Shippers powoli przestawała istnieć.
     Leniwym krokiem przeszłam przez ulicę, czując na plecach gorące promyki słońca. Dzisiejszy dzień był jednym z nielicznych, które zaszczyciły mieszkańców Londynu bezchumrnym i bezwietrznym niebem. Zatrzymałam się przed drzwiami kawiarenki, odwracając twarz w kierunku słońca, chcąc przez chwilę poczuć się jak w domu. Uśmiechnęłam się lekko przymrużając oczy i wchodząc do pomieszczenia.
        - Czarna z podwójnym mlekiem i cukrem na wynos -  rzuciłam do stojącego za kasą chłopaka. Niecierpliwie stukałam paznokciami o blat, uważnie obserwując kszątającego się szatyna. Okazjonalnie zerkałam na zegarek, mocniej zaciskając dłonie w pięść. Zostało mi kilka minut.
        - Na tym polega twoja praca? Na podawaniu kawki? - drgnęłam słysząc za sobą głos Jeffrey'a. Nerwowo rozejrzałam się, szukając kogoś kto mógłby być potencjalnym donosicielem Modest, jednak kiedy nikogo takiego nie zauważyłam, odwróciłam się do mężczyzny.  - Co oznaczał twój wczorajszy SMS?
        - 5 Second Of Summer wiedzą o nas - rzuciłam cicho, wpuszczając wzrok na swoje paznokcie. Mężczyzna przede mną wstrzymał oddech, aby po chwili wypuścić go ze świstem.
        - Ktoś jeszcze?
     Pokręciłam głową, odbierając zamówienie i płacąc. Powoli skierowałam się do wyjścia, czekając, aż Azoff do mnie dołączy. Po kilku sekundach szedł kilka kroków za mną, udając że przygląda się trzymanej przez siebie gazetce.
        - Plan jest bez zmian. Trzeba mieć na nich oko, jeszcze coś spieprzą - usłyszałam, kiedy zatrzymałam się na światłach - Coś nowego w sprawie One Direction?
        - Oprócz nagłych zaręczyn to nie - ruszylam na drugą stronę ulicy, kiedy światła zmieniły się na zielone.
        - Dobrze. Będziemy w kontakcie - dodał, wymijając mnie i idąc w przeciwną stronę od biura. Westchnęłam cicho, wchodząc do budynku i kierując się na odpowiednie piętro.

*****

     Zmęczona, wyłączyłam komputer i ściągając z ramion jasny żakiet.  Odetchnęłam z ulgą, rozpinając kilka guzików koszuli. Zabrałam swoje rzeczy, ostatni raz rozglądając się po biurku i kierując się w stronę wyjscia. Ledwie zdążyłam chwycić klamkę, kiedy drzwi za mną otwrały się.
        - Phoebe, jak dobrze że jeszcze jesteś! - zamarłam, słysząc głos swojego szefa. Odwróciłam się ze sztucznym uśmiechem, czekając na kolejne słowa - Idź do konferencyjnej po papiery. Zostawiłem je po spotkaniu z Little Mix.- zawołał, składając dłonie na piersi. Skinęłam głową, odkładając swoje rzeczy i szybko wychodząc na korytarz. Po kilku krokach znalazłam się pod właściwą salą, wchodząc do niej. Po omacku zaczęłam szukać włącznika światła, natychmiast zapalając go.
     Z moich ust wydostał się cichy krzyk, kiedy przede mną wyrosła sylwetka Harry'ego w rozpiętej do połowy koszuli. Za raz za nim wychylił się Louis, nerwowo poprawiając pasek od spodni. Gorączkowo rozejrzałam się dookoła, starając się zignorować uczucie zażenowania. Zagryzłam mocno wargę, płasko przylegając do ściany za mną i oddychając głęboko.
      - Co wy tutaj robicie? - zapytałam mierząc chłopaków wzrokiem. Harry spuścił wzrok na swoje trzęsące się dłonie. Zmarszczyłam brwi. - Macie zakaz przebywania we własnym towarzystwie. - dodałam po chwili.
        - Co cię to obchodzi, co? - Louis gwałtwonie zbliżył się do Harry'ego ciasno oplatając jego drżące ciało ramionami. - powiesz o tym Griffiths'owi, tak? Chcesz nas jeszcze bardziej pogrążyć?!
     Pokręciłam głową, skupiając całą swoja uwagę na młodszym chłopaku. Nie byłam głupia, doskonale wiedziałam, że chłopak lada chwila będzie miał napad paniki. Zastanawiało mnie tylko, dlaczego nie było o tym wspomniane w jego papierach. Czegoś tak ważnego nie można było pominąć.
        - Uspokój się! - syknęłam do szatyna powoli podchodząc do nich. - Posadź go na krześle, za chwile całkowicie stąd odleci.
     Ignorując zdziwione spojrzenie niebiskookiego, podeszłam do wysokich okien, otwierając jedno z nich na oścież. Rześki podmuch wiatru, rozgonił moje włosy i owiał twarz. Kątem oka zerknęłam na chłopców.
     Harry siedział skulony na krześle, a zaraz przed nim klęczał Louis, gładząc jego kolana i cicho coś do niego szepcząc. Mimowolnie odwróciłam wzrok, chcąc dać im chwilę prywatności. Tego na pewno nie powinnam oglądać.
        - Musicie zrozumieć, że nie jestem przeciwko wam - mruknęłam cicho. Przeczesałam dłonią włosy odwracając się. - Stram się iść wam na rękę jak najbardziej mogę...
        - Żartujesz sobie?! Gdyby tak było nie doszłoby do zaręczyn moich i Eleanor...
        - Ale gdyby nie ja, miałbyś o wiele większe przedstawienie niż miałeś. - zamknęłam oczy siadając na pobliskim krześle. Spojrzałam na Harry'ego kontrolując jego stan. Na szczęście oddech chłopaka wracał już do normy. - Jeżeli chcecie, aby Modest dał wam trochę swobody, musicie robić wszystko co wam będą kazać. Nawet jeżeli przez to musicie trzymać się od siebie z daleka.
     Podniosłam się z miesca, podchodząc do baniaka z wodą i nalewając przeźroczystej cieczy do plastikowego kubka. Chwilę później plastik znalazł się w ręku Hazzy, a ja zbierałam rozwiane przez ciągle otwarte okno papiery. Ostatni raz spojrzałam na siedzących chłopaków, uchylając drzwi, które jednak szybko zamknęłam.
        - Chować się, szybko! - waknęłam odwracając się w stronę Harry'ego i Louis'a. Zdezorientowani, podnieśli się z krzeseł. -Szef tutaj idze, jeżeli się nie schowacie....
        -Phoebe? Co tutaj się dzieje?! - zamarłam słysząc glos Griffiths'a.
Mamy przejebane.

*********
5 KOMENTARZY  - NEXT!

Cześć wam! Przepraszam, że taki krótki, ale skończyły mi się odcinki. Muszę napisać je do przodu!
Lidze na wasze komentarze!
Jak myślicie, czy szef Phoebe przyłapie Larry'ego?