Koła samolotu zaczęły kołować po pasie startowym lotniska, aby po chwili całkowicie się zatrzymać. Wypuściłam z ust długo wstrzymywane powietrze i niezgrabnie podniosłam się ze swojego miejsca, biorąc do ręki bagaż podręczny. Omiotłam wzrokiem krótki szereg ludzi z biznes klasy, którzy jako pierwsi mieli prawo do opuszczenia kabiny, grzecznie ustawiając się i czekając na swoją kolej.
- Dziękujemy za miły lot i witamy w USA!- zawołała stewardessa, kiedy znalazłam się obok niej. Uśmiechnęłam się sztucznie, powoli schodząc po schodkach prosto do długiego rękawa, skąd po chwili miałam widok na hale przylotów na lotnisku w Los Angeles.
Od razu rzucił mi się w oczy. Nie trzymał w dłoni kartki z moim imieniem i nazwiskiem, jednak doskonale wiedziałam, że musiał to być ON. Pewnym siebie krokiem przemierzyłam dzielące nas ostatnie metry, zatrzymując się przed obcym dla mnie mężczyzną. Ciemnowłosy zmierzył mnie spojrzeniem, a na jego ustach pojawił się nieśmiały uśmiech.
- Doskonale Phoebe.- powiedział odbierając ode mnie jedyny bagaż jaki ze sobą miałam.- Dostałaś wszystkie wskazówki?
-Oczywiście…- mruknęłam poprawiając swoje długie czarne włosy.- Moje warunki są nadal bez zmian.- dodałam.
-Zdaję sobie z tego sprawę- na twarzy mężczyzny ponownie zawitał uśmiech.- Jeżeli wszystko pójdzie zgodnie z naszym planem… twoje marzenia wkrótce się spełnią.
Zagryzłam wargę, uświadamiając sobie, że moje być albo nie być, zależy od jednego papierku i zespołu, który wart jest miliony. Zespołu, który nosił nazwę One Direction.
~*~
Nie przyzwyczajajcie się, do tego szablonu :)
P.S. Czy do tego opowiadania również mam dodawać gify i muzykę?
P.S. Czy do tego opowiadania również mam dodawać gify i muzykę?